Znam wiele kobiet walczących każdego dnia..
Znam kobiety, które wychowują samotnie gromadkę dzieci. Z wielkim oddaniem i poświęceniem, nie znanym nikomu innemu. Kobiety, które pomiędzy jednym, a drugim poniżającym sms-em od byłego męża / partnera, zawożą dzieci na lekcję baletu, basen i angielski, ustalając równocześnie termin zebrania w pracy i prezent dla kolegi syna. Kobiety te nie chcą być byle jakimi matkami. Walczą. O dobre wychowanie swoich dzieci, wspierając je w trudnych chwilach, problemach, nie przyznając się im, że w tym samym czasie same w nich toną, ocierając ukradkiem łzy. One nie chcą też podziwu, czy zachwytów, chcą po prostu by ich dzieci miały dobre dzieciństwo. Zawsze są przy nich. Dbając o zdrowy posiłek każdego dnia, jedzony wspólnie przy stole, starając się by wyrosły na przyzwoitych ludzi, mimo bólu, poniżeń i krzywd, których świadkiem być może kiedyś byli. Narzekają? nie. Jedynie nie chcą być już dłużej krzywdzone, czując, że przecież nie zasłużyły. Bo czym? Tym, że za dobrze sobie radzą? Że ogarniają rzeczywistość? Że chciały lepszej jakości życia, a nie poniżania? Albo po prostu pragnęły spokoju i poczucia bezpieczeństwa?
Znam kobietę walczącą o siebie, tocząc bitwę z chorobami. Nie poddaje się. Jest mamą wspaniałej córki. Więc ma dla kogo żyć. Pomiędzy wizytami w poradniach i rozpaczliwymi próbami powrotu do równowagi i zdrowia - wychowuje swoje ukochane dziecko w miłości i szacunku do innych osób. Sama usilnie stara się wybaczyć. Komu? Swojemu oprawcy, jak to mówi. Twierdzi, że nie będzie wolna i nie wróci do zdrowia, dopóki będzie w niej ból i poczucie krzywdy. Inni śmieją się z niej, że niby taka dobra i prawa, świętoszkowata, ale ona nie przejmując się tym, z uporem stara się dalej.
Znam kobietę, która prowadzi cały dom, pracuje, opiekuje się dziećmi, załatwia wszystko, co tylko może się zmieścić na liście rzeczy do zrobienia. Dlaczego? Ponieważ to "jej obowiązek", jak to mąż lubi z uśmiechem stwierdzać. Jest maszyną wielozadaniową, jednak i tak słyszy, że nie ogarnia niczego i uważa niby, że jej się wszystko należy.. A ja widziałam ją w akcji - idzie jak taran, dźwigając wszystko na swoich barkach. I nie chce litości. Tak już jest i musi być. Według niej.
Znam kobiety gnębione przez innych, za swój sukces, odwagę i podniesioną gardę. Obrywają psychicznie, by ktoś mógł poczuć się lepiej. Czasem od własnych rodziców, rodzeństwa czy pseudo przyjaciół. Idą jednak dalej, nie pielęgnując odrazy, bo nie chcą być jak oni.
Słaba płeć?Hmm..
- Każdy, kto niszczył kobietę - wie - jak silna jest i ile potrafi znieść... i że tak łatwo się nie poddaje,
- Każdy, kto ją poniżał, szydził i wyśmiewał, wie, jak szybko potrafi się podnieść, powalona wcześniej upokorzeniami i upodleniami,
- Każdy, kto na nią krzyczał, wie, ile potrafi puścić obok uszu, by nie słyszały dzieci. Choć tłumi w tym czasie ból,
- Każdy, kto wmawiał, że sobie bez niego nie poradzi, bo jest słaba i nieogarnięta, wie jak jest świetnie zorganizowana i zaradna.. Ile Sama potrafi osiągnąć i jak prze na przód,
- Każdy, kto wymyślał od nierobów, wariatek i bezmyślnych, czy chorych, wie jak wiele wysiłku wkłada w wychowanie dzieci, ile dla nich poświęca, choć często słyszy do tego, że jest zbyt troskliwa i za dobra... (tak...tak słabo i żenująco też potrafi być...).
Znam wiele kobiet, które poczuły to na własnej skórze.. dlaczego? Bo chciały odejść od złych ludzi, bo nie chciały żyć w poniżaniu, bo wymagały odrobiny szacunku i zrozumienia, Bo brzydziły się kłamstwami, manipulacjami, krzykami i poniżaniem. Lub dlatego, że odejść właśnie nie chciały, dla dobra dzieci.
Na szczęście to nie jest obraz przeciętnej rodziny. A być może usilnie chcę w to wierzyć. Znam bowiem rodziny wspaniałe, te pełne dobroci i szacunku, obopólnej pomocy, wspierania i ciepła. Prawdziwe zespoły, nie do rozbicia. I tam też są kobiece siłaczki, gotowe na liczne poświęcenia. Jednakże dziś o tych, które mimo przeciwności losu, cięgów otrzymanych od bliskich - walczą jak lwice, idą na przód na przekór wszystkiemu, przeradzając się w waleczne Wonder Women.
Tak, oczywiście, że są również mężczyźni - siłacze, walczący z całym światem, ale dziś również nie o nich 😀
W opowieści tej są natomiast jeszcze dobrzy mężczyźni i złe kobiety. Mężczyźni mądrzy, Ci prawdziwi. Szanujący kobietę, doceniający wysiłki, podziwiający matczyne poświęcenie, otaczający opieką i bezpieczeństwem. Nie wyśmiewający, ale rozumiejący, jak silna potrafi być kobieta. Tacy, którzy potrafią to przyznać, bez ujmy dla siebie. Tacy, którzy nie powiedzą - słaba płeć. Tak. Są tacy. I należy za nich mocno dziękować. Każdego dnia.. To dla nich warto się starać, zmieniać jeśli trzeba, poświęcać czas. To ich należy szukać. To im należy zaufać, ich kochać...
I te kobiety.. Zapewne nie każda przeżyła w swoim życiu coś traumatycznego. Ale wiele, jest już po takich doświadczeniach. I mimo to, są również takie, które, by przypodobać się mężczyźnie, potrafią współuczestniczyć w niszczeniu innych kobiet, hmmm konkurentek? Lub po prostu - innych kobiet. Mimo swojej przeszłości, lekcji danych im od życia, mimo bólu i niesprawiedliwości, której same być może kiedyś zaznały.. lub są właśnie jej świadkami.. potrafią, uczestniczyć w brudnych gierkach, poniżać, uwłaczać, okazywać złośliwość, czasem nawet być może i agresję.. Wspierają oprawcę, jakby to dawało im jakąś władzę, jakby wtedy czuły się lepsze, bardziej chciane, mądrzejsze, sprytniejsze czy doskonalsze?.. Jakby zupełnie nie rozumiały, że same niedługo to otrzymają...
Kobieta - kobiecie...
Słaba płeć? W tym wypadku tak..
Moim zdaniem najpiękniejsza wersja utworu "Lovely"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nieuzasadniona i niekonstruktywna krytyka nie będzie akceptowana. Osoby złośliwe i zawistne nie są tu mile widziane.