Gdy obserwuję świat, czasem boli mnie serce. Widzę bowiem, jak wielu jest pogubionych ludzi. Jak błądząc ranią innych, a najbardziej siebie. Szczególnie pęka mi serce, gdy ranione są dzieci.. Gdy traktuje się je przedmiotowo, gdzieś pomiędzy dorosłymi sprawami, pracą a sprzątaniem w domu, wiecznie obok. I trudno jest się im często odnaleźć w rzeczywistości, w której rządzi praca, pieniądz, tureckie zęby, czy willa za x milionów. I w tym wszystkim ten samotny mały człowiek, zdany na siebie, nie rozumiejący otaczającej rzeczywistości. Bez wsparcia, bez oparcia. Bez miłości, bez wartości. Mniej ważny niż kasa i luksusy. "Wyrośnie" powiadają niektórzy. Ja pytam "na kogo". Brnie więc w osamotnieniu dalej, z czasem jeszcze mniej ważny niż ten dom z basenem, coraz mniej pasując do społeczeństwa. Co może dać innym taki pokaleczony człowiek? To samo. Tak ważne jest więc wychowanie. W uczciwości, miłości, czułości, spokojnej przestrzeni, w której stabilizatorem są wartości i zasady moralne, zaufanie i wzajemna pomoc, a nie pieniądze i władza.. Tylko w takim środowisku, dziecko może dowiedzieć się co jest ważne i warte starań, może troszczyć się o drugiego a nie o ilość zer na koncie. Tylko w ten sposób nie wyrośnie na egoistę, narcyza, kłamcę oszusta i manipulanta, osobę o niskim poczuciu własnej wartości, która niszczy innych, by poczuć się wreszcie lepiej..
Jak bardzo brakuje nam zwyczajnego dobra uświadamia chociażby furora, jaką robią youtuberzy z wartościami, czy mówiący głośno i odważnie o swojej wierze, albo szok, jakiego doznają obcy ludzie w potrzebie, gdy otrzymają pomoc na ulicy, od zwykłych przechodniów. Mój telefon zalewają wręcz rolki z filmikami, jaką frajdę mają ludzie, którzy pomagają biednym na ulicy, czy w dużym kryzysie. Albo cytaty, jak ten natrafiony ostatnio: "Dobrego ojca można poznać po tym, jaki ma stosunek do matki swojego dziecka". Potrzeba dobra drzemie w nas. Wierzę, że w każdym z nas. Tyle, że niektórzy, głęboko poranieni czy pogubieni, może nie potrafią jej jeszcze wydobyć z głębi siebie ...
Mam szczęście w życiu, ponieważ zostałam wychowana przez najlepszą Mamę na świecie. Osobę, która przekazywała i nadal przekazuje wartości i dobro, ciepło i miłość, szacunek do innych osób, mimo swoich ciężkich doświadczeń i trudnych chwil. Traktuje ludzi równo. Zawsze. Nie szufladkując ich, nie oczerniając, nie oceniając pochopnie. Widzi w nich dobro, pomimo wszystko. Rozumie ich pogubienie i osamotnienie. Uczyła nas od maleńkości szacunku do drugiej osoby, a także pokonywania trudności, a nie unikania ich, czy ucieczki przed nimi. Uczyła odwagi i siły. Pokazywała i nadal pokazuje jak łapać dystans, by widzieć to, co naprawdę istotne, a to co mało - nie niszczyło niepotrzebnie zdrowia. Od zawsze stawia uczciwość i prawdę na pierwszym miejscu, bez koloryzowania, upiększania i manipulacji. A czyjąś złość zatrzymuje na sobie, oddając w zamian dobro i miłość. I wszystko w połączeniu z poczuciem humoru. Widzi w ludziach potencjał, mimo, że oni sami nigdy go nie dostrzegali. Czasem mnie to denerwowało, że pozwala się obrazić, czy wyśmiać za swoją dobroć. Teraz widzę, jak wielką jest osobą. Ile dobra i miłości wypełnia jej serce. To właśnie moja Mama. Moja Przyjaciółka. Mój Wzór.
To kim jesteśmy, to nie tylko sprawa genów. W dużej mierze to wychowanie, to kochająca rodzina, która daje nam wsparcie gdy tego potrzebujemy, to miłość Najbliższych, która nas uskrzydla i pomaga przetrwać najgorsze. No cóż, narzekamy na polityków, księży, nauczycieli itd.,że tacy owacy. A gdzie byli rodzice ? Nie od dziś wiadomo, że rodzina to podstawa każdego państwa. Kaleka rodzina to kalekie dzieci, które następnie dorastają i niewiele dobrego mają do zaofiarowania.
OdpowiedzUsuń