sierpnia 09, 2019

Przyjaźń czy/i kochanie


     Od zawsze miałam gdzieś tam z tyłu głowy, że przyjaźń  jest jedną z najważniejszych części składowych udanego związku. Kiedy byłam jeszcze młoda :):) do końca jednak nie potrafiłam tak naprawdę skonkretyzować, na czym ów przyjaźń miałaby polegać i dlaczego ma taką moc.
    
    Wraz z przybywaniem popielatych włosów na mojej głowie = zdobywaniem doświadczenia życiowego, przekonanie to graniczące już z pewnością stało się jasne i bardzo klarowne
     
     Otóż śmiem twierdzić, że ludzie opierający swoje wspólne życie w przeważającej jego części na przyjaźni mają/będą mieć udany związek. Bo nawet, kiedy miłość nieco osłabnie - pozostanie ciepło przyjaźni, poczucie bezpieczeństwa, wspólne pasje, wzajemna pomoc i wsparcie. A to przecież bardzo ważne.
    
    Zastanawialiście się może czasem, czy jesteście przy sobie, gdy dopadają Was problemy? Czy niesiecie sobie pomoc nie z przymusu - bo tak wypada (brrrr alergiczne słowo), ale z troską i autentyczną chęcią? Czy w razie trudniejszego dnia, słabszych momentów w życiu - przychodzicie do siebie jak w dym? Mając pewność, że możecie się wygadać nie będąc odbierani jako natrętni przewrażliwieńcy? Czy możecie wtedy ze zwisającymi dundlami i oczami jak obwarzanki opowiadać co Was boli i trapi? Czy możecie liczyć na wzajemne wsparcie? Na szacunek, brak kpin i szydzenia?  Nie ważne czy jedno rozumie w jakim stanie wtedy jest drugie - ważne, że próbuje chociaż zrozumieć i jakoś zaradzić / lub po prostu być. I bierze jej problemy na poważnie...  Czy macie tę świadomość, że w towarzystwie nie będziecie stawiani w niekorzystnym świetle, lub jedno będzie stało po stronie drugiego? Czy nie jesteście w swoim związku wrogami, gotowymi podczas kłótni ciskać słownymi nabojami by udowodnić kto jest gorszy i że na pewno ta druga osoba? Czy możecie sobie wszystko powiedzieć? A może tylko część, bo reszta to na pewno wywoła obrazę i fochy na 4 tygodnie? Czy macie w końcu jakieś wspólne hobby, coś co lubicie robić razem, chociażby rozmowy przy herbacie i ulubionych cukieraskach wyjadanych dzieciom z ich skrzętnie chowanych zapasów? Czy możecie pokazać przed sobą, kim tak naprawdę jesteście, bez udawania lepszego, mądrzejszego i bardziej rozgarniętego? Czy możecie sobie pozwolić na odwagę, jaką jest przyznawanie się przed sobą do błędów, nawet tych wstydliwych? Czy czujecie na plecach ciągłą krytykę i podcinanie skrzydeł? Czy jesteście  ze sobą, bo tak wypadało, bo ona ładna a on dobrze usytuowany, czy dlatego, że po prostu się lubicie i nie chcecie / nie potraficie bez siebie żyć?
























I coś do posłuchania wraz z moimi ukochanymi skrzypcami ;):

Jay Aliyev - Drug (Original Mix)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nieuzasadniona i niekonstruktywna krytyka nie będzie akceptowana. Osoby złośliwe i zawistne nie są tu mile widziane.